Po raz pierwszy teoria ta pojawiła się w tzw. Doctrine of signatures z czasów Dioskoridesa i zakładała właśnie, że konkretne rośliny mogą leczyć konkretne narządy. Sama filozofia polegała na tym, że przeznaczenie rzeczy leży w ich wyglądzie. Było to jednak około lat 40-90 n.e. Dopiero w XVI wieku włoski uczony Giambattista della Porta, znany jako jeden z najbardziej wszechstronnych ludzi swoich czasów, opisał relacje świata roślin z narządami zwierząt i człowieka w dziele pt. Phytognomica. Nauki te są aktualne również dzisiaj. W pierwszej części mini serii artykułów o kształcie jedzenia zapoznamy się z dwoma najbardziej oczywistymi: marchewką i orzechem włoskim.
Marchew – bogata w beta-karoten doceniana była już w starożytnych Chinach. Dziś gości na większości polskich stołów albo w zupie, albo w surówce, a może w znienawidzonym przez większość dzieci dodatku do obiadu: marchewce na gęsto z groszkiem. Dziś nie wyobrażamy sobie bez niej życia. Zawarte w niej karotenoidy odpowiadają za jej żywy, pomarańczowy kolor, a później za kolor i stan naszej skóry. Marchew bogata jest we wszystkie rodzaje karotenoidów, a w szczególności w beta-karoten, który w ludzkim organizmie zamienia się w witaminę A.
Po przekrojeniu marchewki w poprzek zobaczymy, że kształtem przypomina ludzkie oko: jest źrenica i tęczówka. Nie jest to przypadek. Już w Starożytnym Egipcie niedobory witaminy A powodowały kurzą ślepotę. Szybko połączono problemy ze wzrokiem właśnie z niespożywaniem przez chorych konkretnych pokarmów. Jeśli w organizmie zabraknie witaminy A, w skrajnych przypadkach rogówka może nawet zaniknąć. Choć mitem jest, że jedzenie marchwi spowoduje, że zaczniemy widzieć w ciemnościach, prawdą jest, że zaczniemy widzieć lepiej, a zmierzch nie będzie dla naszego oka stanowił problemu. Co ważne, z marchewką nie powinniśmy przesadzić – jej nadmierne spożywanie może doprowadzić do zmiany koloru skóry na pomarańczowy (karotenoza). Nadmiar witaminy A również jest szkodliwy, bo gdy w organizmie jest jej za dużo, staje się toksyczna i może prowadzić do zaburzeń wzroku. Jeśli marchewka nie jest naszym ulubionym warzywem, w celu uzupełnienia zapasów beta-karotenu możemy sięgnąć po bataty (słodkie ziemniaki), szpinak lub czerwoną paprykę, możemy także wybrać dobry suplement diety.
Orzech włoski – król wśród orzechów, jeśli chodzi o zawartość kwasów omega-3 i jeśli o jakimś tłuszczu można powiedzieć, że jest szlachetny, to z pewnością można tak nazwać wielonienasycone kwasy tłuszczowe. Wystarczą trzy orzeszki dziennie, aby pokryć w pełni zapotrzebowanie na kwasy omega-3. 50% tłuszczów, 10% białka – choć kalorii tyle, co cały pączek – warto. W orzechu włoskim nie znajdziemy tzw. pustych kalorii. Polecane w chorobach serca, skóry, w problemach żołądkowych (piliście kiedyś czarną nalewkę z zielonych orzechów włoskich, którą na problemy z żołądkiem serwowały nasze babcie?), powinny po niego sięgać wszyscy, szczególnie kobiety w ciąży i… uczniowie, studenci, osoby narażone na silny stres.
Nie bez powodu orzech włoski (mówimy oczywiście cały czas o części jadalnej, bez łupinki), swoim wyglądem przypomina ludzki mózg: dwie półkule, fałdy. W dodatku polecany jest podczas wzmożonego wysiłku umysłowego, na który narażone są właśnie osoby uczące się i te żyjące w stresie. Kwasy omega-3 pomagają w budowie neuroprzekaźników, spożywając orzechy poprawiamy koncentrację. Zawierają one kwas foliowy i magnez, więc spożywanie ich sprzyja wzmacnianiu systemu nerwowego, ułatwia zasypianie. Orzechy pomagają także walczyć ze stanem zapalnym w organizmie.
Skomentuj