Niekiedy pojawia się tylko na chwilę, w gorszych momentach, kiedy coś nie wychodzi, lub kiedy czeka nas jakieś wyzwanie, bywa jednak i tak, że staje się naszym stałym towarzyszem, chmurą, która wciąż unosi się nad naszą głową bombardując nas gradem obelg.
Kim jest Krytyk?
To może być trener z naszej drużyny piłkarskiej, wymagająca nauczycielka, czy wujek choć najczęściej ich głosy są tylko echem głosów… naszych rodziców lub opiekunów. Wymagający, krytyczni, lub przeciwnie nadopiekuńczy i niepozwalający na budowanie samooceny opartej na samodzielnym podejmowaniu wyzwań – zwykle nie chcą źle…. Ci krytyczni marzą by „wydobyć z dziecka pełny potencjał”, są przekonani, że tylko nieustannym podnoszeniem poprzeczki, atakami i krzykiem mogą zmotywować dziecko do rozwoju. Nie widzą ogromu krzywd, jakie mu wyrządzają. Po latach takiego procesu dobra, mądra i zaradna lekarka myśli o sobie jak o „skończonej kretynce”, więc spędza noce nad kolejnym podręcznikiem, by choć na chwilę uciszyć wbijający się szpilkami poczucia winy głos.
Nadopiekuńczy rodzice chcą z kolei głównie chronić, usuwać dziecku spod nóg każdy kamień, każde cierpienie, każde wyzwanie – niestety kreują w ten sposób istotę przekonaną o swojej słabości i niezaradności, niekiedy faktycznej na skutek braku doświadczeń, niekiedy tylko wyobrażonej. Pracujący poniżej swoich kompetencji pracownik biurowy, nieustannie szukający potwierdzenia swoich wyborów u innych, przekonany o swojej kruchości i przytłoczony wyzwaniami, jakie niesie ze sobą zwykły dzień.
Jest też trzeci typ rodzica wdrukowujący w dziecko program nieustannego samobiczowania, którego już ciężko jest jednak posądzić o dobrą wolę – ten, stosujący przemoc – czy to psychiczną czy fizyczną. Wyzwiska, krzyki, klapsy, poniżanie, śmiech, ironia, manipulacja – to wszystko strategie, które skutecznie wpisują w młody umysł toksyczne przekonania.
Jak go uciszyć?
Praca z Krytykiem nie jest łatwa. Dlatego też, że zwykle po prostu przypisujemy mu rację. Gdy rodzic, który jest dla dziecka wszystkim, opiekunem, źródłem wiedzy, bazą do rozwoju wyzywa je od idiotów, nieudaczników, stosuje kary fizyczne, wyśmiewa – dziecko nie ma możliwości, by się temu przeciwstawić, przyjmuje że takie właśnie jest, że to ono jest złe, niedobre, zepsute. Jeśli krytyczny rodzic wymaga wciąż więcej i więcej („Czwórka, a dlaczego nie piątka? Stać cię na więcej”) nie buduje w dziecku motywacji, tylko toksyczne strategie ucieczki od przekonania, że wciąż jest się „niewystarczająco dobra_y”.
Rodzic nadopiekuńczy nie chroni dziecka, przeciwnie odbierając jej/mu możliwość samodzielnego pokonywania trudności, wdrukowuje przekonanie o słabości/nieudolności/braku kompetencji – którego nawet faktyczne osiągnięcia nie są w stanie wykrzywić. I to trwa latami. Dzień po dniu, kropla po kropli toksyczne słowa i zachowania kształtują postawę dziecka, by stać się potem nawykiem osoby dorosłej – jej sposobem widzenia samej/samego siebie.
Pierwszym krokiem, by uwolnić się od krytycznego głosu pomocne może być uświadomienie sobie, że nie jest głosem wszechwiedzącego narratora, źródłem wiedzy o nas samych, lecz głosem zwykłego człowieka – matki, ojca, trenera, nauczycielki – który jak każdy zwykły człowiek mógł nie być doskonały, mógł popełniać błędy, mylić się, którego nie musimy bezdyskusyjnie słuchać i mu ulegać. Ale to dopiero początek drogi.
Krytyczny głos nie podda się tak łatwo, miał nas w swojej władzy latami, więc tak szybko jej nie odda. Czasem potrzeba do tego kogoś, kto wesprze nas w walce. Troskliwego, empatycznego pełnego wyrozumiałości głosu drugiej osoby – przyjaciela, partnerki, terapeutki. Ten proces pięknie ilustruje film https://www.youtube.com/watch?v=VP7R_WIm6-M, który serdecznie polecam.
Skomentuj