Klimatarianizm (ang. climatarianism), czyli jedzenie w zgodzie z klimatem. Przyszłość dietetyki czy kolejna moda – wszystko zależy od tego, w jakim kierunku podąży świat. Większość konsumentów świadomych praw jakimi rządzi się rynek produktów spożywczych i jakie konsekwencje niesie ze sobą hodowla bydła mięsnego wie, że nie ma innego wyjścia. Miejmy nadzieję, że nie będziemy zmuszeni do przejścia na taki styl życia, bo zrobimy to wcześniej sami, świadomie i w zgodzie.
Klimatarianizm nie jest nowym pojęciem. Na łamach „New York Timesa” pojawił się już w 2016 roku na liście The top new food words for 2015. Według Cambridge Dictionary climatarian to osoba, której decyzje żywieniowe w jak najmniejszym stopniu szkodzą środowisku.
Zero waste, dieta roślinna – to ostatnie najpopularniejsze kulinarne trendy. Zdaniem klimatarianów trzeba jednak pójść o krok dalej. W ich oczach każdy z nas ma wpływ na naszą planetę, a życie z dietą klimatariańską ma pomóc odwrócić szkody klimatyczne. I nie chodzi tu o przejście na weganizm, zainteresowanie się fleksitarianizmem, czy odrzucenie nabiału. Liczy się tylko i wyłącznie ślad węglowy.
To, co nasi przodkowie robili, bo nie mieli wyboru, my możemy zrobić dziś świadomie, czyli wybierać produkty lokalne, sezonowe oraz takie, które nie wymagały wyemitowania ton gazów cieplarnianych, aby mogły znaleźć się na naszym talerzu. I mówimy tutaj całościowo od momentu wysiania ziarenka do ziemi, przez transport, aż do momentu, gdy produkt znalazł się w naszym żołądku. Oczywiście odrzucenie mięsa zawsze będzie dobrym pomysłem pod względem ograniczenia emisji gazów – Food and Agriculture Organization for United Nations ujawnił, że przemysł mięsny i mleczarski odpowiada za 1/3 światowej emisji azotu, a przez azot z kolei powstaje dziura ozonowa, pojawiają się kwaśne deszcze i właśnie zmiany klimatyczne.
Jeśli jednak nie rezygnujemy z mięsa, życie zgodnie z dietą klimatriańską będzie możliwe, ale powinno polegać na wybieraniu „mniejszego zła”, czyli wybraniu lokalnego drobiu czy wieprzowiny, a nie wołowiny i baraniny. Klimatarianin zrezygnuje z kupowania awokado, bo będzie zdawał sobie sprawę, jak nieekologiczna jest jego uprawa (awokado potrzebuje mnóstwa wody – 1kg awokado to 600 litrów wody (!), pod uprawy awokado w Ameryce Południowej masowo wycina się lasy sosnowe, do tego stosowane są szkodliwe nawozy, pestycydy, awokado należy przechowywać w odpowiedniej temperaturze i w specjalnym opakowaniu a następnie czeka je kosztowna wysyłka za granicę – absurdalnie wysoki ślad węglowy to jednak nie koniec, jest jeszcze coś takiego, jak mafia awokado, bo tam, gdzie awokado, tam przestępczość zorganizowana, kartele narkotykowe).
Zaletą diety klimatariańskiej będą nie tylko dbałość o środowisko i świadomość klimatyczna, ale także świeżość i oszczędność, dostęp do najlepszych składników odżywczych (dzięki sezonowemu jedzeniu) oraz wspieranie lokalnych producentów ( wkrótce cd. Klimatarianizm czyli 7 rzeczy, które musisz wiedzieć o diecie klimatycznej cz. 2).
Skomentuj