Ostatnio coraz częściej słyszymy o wręcz zbawiennym wpływie probiotyków na nasze zdrowie i samopoczucie. Jest to jak najbardziej uzasadnione ponieważ przez wielu naukowców czy też dietetyków jelita nazywane są drugim mózgiem. W naszych jelitach żyje około 2 kilogramów bakterii. Jest ich zatem więcej niż komórek w organizmie! Sporo, prawda? Bakterie te dzielą się na te dobre i te, które niekoniecznie działają na korzyść naszego organizmu. A czym jest probiotyk? Najprościej mówiąc – to dobre, przyjazne bakterie. Mówiąc troszkę dokładniej – są to mikroorganizmy, kultury bakteryjne mające za zadanie wpływać korzystnie na florę naszych jelit. Te niby niepozorne na pierwszy rzut oka „robaczki ;)” są niesamowicie pracowite! Bardziej niż nam się wydaje! Między innymi (stanowiąc równowagę dla tych gorszych bakterii) chronią nasze jelita przed rozwojem różnych chorób, przed powstaniem zapalenia w organizmie. Jednocześnie zwiększają odporność, przyczyniają się do lepszego wchłaniania witamin oraz składników odżywczych. Podawanie konkretnego szczepu Lactobacillus rhamnosus GG kobietom w zaawansowanej ciąży oraz później narodzonemu już dziecku przez okres 6 miesięcy, zmniejsza u niego ryzyko alergii aż o połowę! Na pewno każdy z nas chociaż raz w życiu przyjmował probiotyk w trakcie leczenia antybiotykiem. Antybiotyki naruszają florę bakteryjną jelit, jednocześnie ją osłabiając. Prowadzi to niestety najczęściej do problemów ze strony układu pokarmowego. Wtedy właśnie z pomocą przychodzi probiotyk – czyli dobre, wojownicze bakterie mające za zadanie wzmocnić i uszczelnić nasze jelita w tym trudnym dla nich czasie.
To tylko część korzyści jakie niesie za sobą przyjmowanie takich dobrych bakterii. W tym poście skupię się jednak na naturalnych probiotykach. Naturalnym probiotykiem mogą być między innymi przetwory mleczne, tradycyjny kwas chlebowy, kapusta kiszona, kiszone ogórki, zakwas z buraków i wiele innych. Wśród tego zbioru naturalnych probiotyków wyróżnić można grupę, którą stanowią właśnie kiszonki. I to o nich będzie kolejna część tej rozprawy!
Kiszonki powstają przez poddanie danego warzywa lub owocu procesowi fermentacji. W trakcie tego procesu zawarte w roślinach cukry proste rozkładają się tworząc przy tym kwas mlekowy. Kwas mlekowy odpowiada za swojego rodzaju „konserwację” żywności oraz zapobiega procesom jej gnicia. Co najlepsze, to fakt, że takie naturalne probiotyki możemy przygotować samodzielnie w domu! Kisić możemy warzywa (np. ogórki, kapustę, buraki, rzodkiew, rzodkiewki, pomidory, paprykę, marchew, cukinię i wiele innych), owoce (np. gruszki, jabłka itd.), ale także grzyby, zboża i strączki. Takie kiszone warzywa i owoce są mniej kaloryczne od surowych.
Oprócz tego, że zawierają dużo witamin i minerałów, poprawiają metabolizm (są świetnym źródłem błonnika), zakwaszają florę naszych jelit, również są świetnym „wspomagaczem” dla osób cierpiących na anemię. Zawierają bowiem całkiem sporą ilość witaminy C, która poprawia wchłanianie żelaza w organizmie.
Można by powiedzieć, że zajadanie się kiszonkami przynosi same korzyści i można je pochłaniać bez przerwy! Ale trzeba pamiętać też o tym, że do kiszenia roślin używana jest spora ilość soli, a kiszonki same w sobie są źródłem sodu. Z tego powodu osoby cierpiące na nadciśnienie powinny je dawkować ostrożnie. Warto też podkreślić, że kiszonki sklepowe często z prawdziwymi, zdrowymi kiszonkami nie mają za dużo wspólnego. Są one zazwyczaj sztucznie zakwaszane, przez co tracą swoje prozdrowotne właściwości. Najlepiej jest więc uzbroić się w wybrane warzywko czy inną roślinkę, duże naczynie, sól, zioła, czas. I zrobić je samemu 🙂
Skomentuj