*uwaga artykuł zawiera lokowanie produktu
Skąd wziąć psa?
Jeśli ktoś z was zastanawia się nad powiększeniem rodziny o czworołapego futrzastego milusińskiego ma kilka istotnych kwestii do rozważenia. Zwykle zaczynamy od ustalenia preferowanej rasy, albo wielkości. Większość z nas (choć nie wszyscy) wybiorą szczeniaka konkretnej, wymarzonej rasy z certyfikowanej hodowli. Chciałabym jednak tutaj zaproponować nieco inne podejście do tematu. A gdyby tak pozwolić, by to psiak wybrał was? Czy to możliwe? Ależ oczywiście!
Jak pomóc psu wybrać nas?
W tym celu trzeba się wybrać do najbliższego schroniska. Czasem wystarczy raz, czasem potrzeba kilku wizyt. Nie trzeba się spieszyć. Chodzimy sobie i patrzymy. I nagle widzimy. I on nas widzi. Merda ogonem albo się chowa. Szczeka albo kwili. W tym momencie nie ma to znaczenia. Już wiemy, że tego właśnie psiaka zabierzemy do domu. I często nie wiemy dlaczego. Ani kolor, ani rasa, ani wiek nie taki, a jednak wszystko się zgadza? Dlaczego? Po prostu – bo tak. “Się okaże” na przykład, że wymarzony labrador ma jakieś 20 cm wysokości (mierzonej wraz z ogonem), za to liczy sobie dumne 40 cm długości (i to bez ogona). Jest suczką. A do tego seniorką. Kundelką.
Jak się oswoić z psem?
Widok bezdomnych psiaków w schronisku może być poruszający, ale pamiętajmy, że dla jednego z nich los ma wspaniałą niespodziankę – nas. On też będzie dla nas niespodzianką.
Na początku trzeba nauczyć się siebie i swoich zwyczajów. Przekonać nowego mieszkańca, że odkurzacz to nie straszny potwór gotowy pochłonąć całą rodzinę. Odżałować, że profesjonalne psie legowisko nijak się ma do brudnej szmatki rzuconej za łóżko, a już zupełnie nijak do kolan pana próbującego pracować przy komputerze. Że spacerki w deszczu po prostu nie mają racji bytu, nawet jeśli od ostatniego minęły 24h.
Czasem wzajemne docieranie się jest bardzo proste i zabawne, czasem trudne, ale nawet w tym drugim przypadku nie jesteśmy sami. Możemy skorzystać z porady behawiorysty (to taki psi psycholog), który pomoże nam w wychowaniu naszego pupila. I niekiedy nas samych 😉
Jak nie pokochać psa?
Się nie da. Zwyczajnie. Nagle nasz rytm dnia dostosowuje się do poranno-wieczornych spacerków, na liście zakupów pojawia się ni stąd ni zowąd wędzone ucho świnki, a w comiesięcznym planie wydatków – wizyta u weterynarza w celu podcięcia pazurków. Pewnego dnia łapiemy się na tym, że nie pamiętamy, jak to było „przed psem”. A co ważne, zmieniają się też nasze Żelazne Zasady np. o niespaniu w łóżku, niedokarmianiu pod stołem… Powiedziałam zmieniają? Miałam na myśli znikają. Zupełnie. A co pojawia się w zamian? Bezgraniczne oddanie. Miłość. I akceptacja. Merdający ogon po powrocie z pracy. Poranny radosny stukot pazurków o podłogę. I dotyk mokrego języka na twarzy (którego zapach często zdradza, że nie niestety byliśmy jego pierwszym celem…) 😉
I to wszystko możemy mieć zupełnie za darmo. Za nic nie musimy płacić kartą. Gotówką. Ani w ratach. Jedyną walutą jest nasza decyzja.
Skomentuj