Jesteśmy istotami społecznymi. Inni ludzie są dla nas ważni z różnych powodów, emocjonalnych i instrumentalnych. Jednym z tych ostatnich jest fakt, że samodzielnie nie przetrwalibyśmy. Łączy nas sieć wzajemnych powiązań, korzystamy ze swoich umiejętności, pracy, zdolności. Ponadto inni są dla nas źródłem wsparcia, różnorakich emocji, a także ważnych informacji na nasz własny temat.
Cześć z nas dobrze czuje się w kontakcie z innymi. Chętnie otwiera się, poznaje nowych ludzi, często bywa na spotkaniach towarzyskich. Postali mają z tym mniejszy lub większy problem. To normalne, że niekiedy obawiamy się oceny innych, szczególnie podczas wystąpień, czy zawierania nowych znajomości. Kiedy jednak lęk przed kontaktem z innymi, przed ich oceną, czy tym „co o nas myślą” przybiera znaczne nasilenie lub/i częstotliwość możemy mówić o fobii społecznej (lęku społecznym).
Samospełniające się proroctwo
Osoba cierpiąca na lęk społeczny nie jest samotniczką i odludkiem, przeciwnie bardzo zależy jej na kontakcie z innymi. Tak bardzo, że powoduje to znaczne napięcie i lęk. Kiedy kogoś spotyka nie jest skupiona na tym, co ta osoba do niej mówi, czy robi, a bardziej na tym jak jest przez nią odbierana. Jakby w głowie wciąż na bieżąco wyświetlał się film tego spotkania, w którym „widzi” siebie oczyma innych. Do tego inni są w jej ocenie skrajnie krytyczni. Tak naprawdę, to osoba w lęku ocenia sama siebie. W głowie raz po raz analizuje zdania które już wypowiedziała i przygotowuje te, które zamierza wypowiedzieć. Jest też bardzo świadoma swoich reakcji fizjologicznych, czerwienienia, spocenia, drżenia – śledzi je z narastającą obawą i niepokojem. Nic dziwnego, że w kontakcie może sprawiać wrażenie nieobecnej, zamkniętej w sobie, a nawet zimnej i niedostępnej! W głowie, w której tyle się dzieje, że nie ma już miejsca na swobodną rozmowę! W ten sposób jak samospełniające się proroctwa ucieleśniają się jej najgorsze lęki. Nie wiem co powiedzieć! Mam pustkę w głowie! Wyjdę na osobę nietowarzyską! I kiedy przez głowę przetaczają się takie myśli i obrazy odrzucenia przez innych rzeczywistość i kontakt z drugą osobą zostaje zaburzony. I wtedy faktycznie może stać się to, czego się obawiamy.
Unikanie – chwilowa ulga, długofalowy problem
Niektóre osoby cierpiące na lęk społeczny „radzą” sobie z lękiem przed kontaktem z innymi w ten sposób, że zaczynają go unikać. Skoro jest tak trudny, wyczerpujący a do tego często (w ich ocenie) nieudany, po co się wystawiać na stres? W ten sposób faktycznie unikają nieprzyjemnych uczuć, ale tylko na chwilę. Każda kolejna sytuacja, spotkanie, wystąpienie staje się coraz trudniejsze – też dlatego, że nie mają okazji ćwiczyć swoich umiejętności społecznych, lub przekonać się, że – po wyrzucenie z głowy wszystkich tych niepokojących obrazów kompromitacji – nie odbiegają one wcale od przeciętności.
Jak sobie poradzić?
Pierwszym krokiem jest tzw. normalizacja lęku. Wszyscy czasem się boimy. Niemal wszystkie osoby (chyba tylko poza psychopatami?:), odczuwają częściej lub rzadziej mniejszy lub większy lęk i obawy w kontakcie z innymi. To znak, że nam na nich zależy, że chcemy być akceptowani i otoczeni innymi. W fobii społecznej tego lęku jest po prostu za dużo. Bardzo pomocne jest samo uświadomienie sobie mechanizmu samospełniającego się proroctwa (jak, to co robię by „dobrze wypaść” wpływa na moje kontakty z innymi?), negatywnych myśli automatycznych („na pewno myślą, że jestem do niczego”), nieskutecznych strategii (unikanie sytuacji społecznych), jak też dysfunkcjonalnych lub/i nierealnych przekonań („wszyscy muszą mnie lubić”). Samo uświadomienie jednak nie wystarczy. Kolejnym krokiem w psychoterapii poznawczo – behawioralnej jest ich stopniowa zmiana poprzez testowanie w rzeczywistości nowych sposobów funkcjonowania i stopniową modyfikację tych, które nam nie służą. Im wcześniej zaczniemy pracę nad sobą tym lepiej, i tym mniej przyjemnych sytuacji (dyskoteki, przyjęcia, randki, prezentacje), przejdzie nam koło nosa.
W odczuwaniu lęku nie ma nic złego, w tym, że ogranicza on nam możliwości życiowe – już tak.
Skomentuj