„Wszystko polega na tym, żeby człowiek był taki, jaki jest, żeby nie wstydził się chcieć tego, czego chce i marzyć o tym, o czym marzy. Ludzie są na ogół niewolnikami konwenansów. Ktoś im powiedział, że powinni być tacy i tacy, i starają się być takimi aż do śmierci,
nie wiedząc nawet, kim byli i są naprawdę.
Nie są wiec nikim i niczym, postępują niejednoznacznie, niejasno, chaotycznie.
Człowiek przede wszystkim musi mieć odwagę być sobą.”
Milan Kundera
Zgroza! – pomyślałam, kiedy klika miesięcy temu Pani Marta, Redaktorka portalu Zdrowe Zdrowie zasugerowała mi dobrostan jako temat artykułu. No bo, że niby jak jasno, z sensem oraz literackim polotem w 3000 znakach ze spacjami ująć tematykę szczęścia? No jak? Traktaty filozoficzne na ten temat pisano, badania amerykańskich naukowców publikowano, a i w interencie pełno złotych myśli mających nas do niego przybliżyć, o kursach, warsztatach, czy innych mniej lub bardziej ekscentrycznych sposobach nie wspominając – i dalej nic konkretnego nie wiadomo. No bo, czy istnieje przepis na szczęście? Na szczęście nie! 😉
Niby nie, a jednak często dajemy się uwieść propagandzie, że przepis jest, a jakże, i to taki sam dla wszystkich. Dom z ogródkiem, wakacje w ciepłych krajach, dobrze rokująca kariera i minimum średnia krajowa, a do tego wiecznie młode i szczupłe ciało – brzmi znajomo? No ba. Co więcej brzmi sensownie. Ale wyobraźmy sobie przez chwilę świat, w którym faktycznie każdej osobie udaje się zrealizować taka wizję szczęścia. Na ziemi nie starcza miejsca na domy z ogródkiem, a podczas wakacji w ciepłych krajach byłoby mówiąc delikatnie baardzo baaardzo tłoczno (co więcej nie jestem przekonana, że ktokolwiek pracowałby wtedy w hotelach, muzeach, czy restauracjach do których chcielibyśmy się udać). Jak widać nie jest możliwe, by każdy i każda z nas tak rozumiane szczęście osiągnęła. W nieuniknionym efekcie uzyskujemy zatem część ludzi zadowolonych i spełnionych, i część tonących w poczuciu frustracji i żyłowej przegranej.
Ale to nie koniec problemów.
Próbując realizować „jedyną słuszną” wizję szczęścia serwowaną nam głównie przez popkulturę, często nie zastanawiamy się, czy ta „idylla” jest tym, czego MY naprawdę chcemy. Jakże często na siłę staramy się do niej dopasować. Bo „to trzeba mieć” „tak trzeba wyglądać”, żyć… Jeśli jest inaczej to jakoś gorzej, źle, wstyd i ogólnie nie na miejscu.
Każdy się wstydzi. Każdy się wstydzi trzech rzeczy. Że nie jest ładny. Że za mało wie. I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu. Każdy.
Małgorzata Habler „Najgorszy człowiek na świecie”
A gdyby tak dla odmiany wyłączyć TV, interent i radio, zamknąć gazetę i wsłuchać się w siebie, w swoje potrzeby i pragnienia. Możemy wtedy ze zdziwieniem odkryć, że wakacje w nadmorskich Rowach, mieszkanie w bloku i nie najlepiej płatna, za to wykonywana z pasją praca wypełnia nasz mieszek szczęścia po brzegi i nie ma co w nim dziury szukać (przez którą to całe szczęście nam zaraz wyleci). I bynajmniej nie chodzi o samooszukiwanie i rezygnację z realizacji do marzeń. Byleby tylko one były naprawdę naszymi marzeniami. Nie możemy wszyscy i wszystkie być celebrytkami, naukowcami, artystkami, biznesmenami – ale z pewnością każdy z nas może być sobą. I stworzyć swój niepowtarzalny, osobisty przepis na szczęście.
Skomentuj