Siedzę i myślę sobie, dlaczego ja nic nie robię? No bo w sumie, to dlaczego jest tak, że się nie chce? Że spora część z nas niemal codziennie toczy wewnętrzną walkę między bezczynnością, a działaniem? Przyczyn pewnie tyle, ile walk i walczących – być może poniższe wydadzą się choć trochę znajome…
Jutro – magiczny czas, w którym robię wszystko!
Od pełnej godziny, od jutra, od poniedziałku, nowego roku… – szukanie „dobrego” momentu, by zacząć to sprytny wybieg, by rzecz odwlec na święte nigdy. No bo zasadniczo, czym różni się 8.47 od 9.00, poniedziałek od środy, marzec od stycznia? Wyznaczamy sobie magiczną linię z napisem START…, a potem przesuwamy ją jeszcze troszeczkę, jeszcze odrobinkę, najlepiej na jutro. A gdy jutro zamienia się w dzisiaj, całą procedurę zaczynamy od początku. To naprawdę dobra zabawa, a do tego jaka wciągająca.
I chciałabym i boję się…
No bo jak nie wyjdzie? Jak się nie uda? Czasem tak boimy się, że efekt nie dorośnie do naszych oczekiwań, że nawet nie zaczynamy. W zamian uciekamy w świat fantazji, gdzie wszystko jest już gotowe i idealnie takie, jak tego sobie życzymy. Więc po co się przesadnie starać, po co ryzykować, skoro bez zbędnego trudu można wyfantazjować sobie idealny rezultat?
Osiołkowi w żłoby dano
O! A co to? Niemożliwe! Jest chęć działania! Jest gotowość! Już, już bierzemy się do pracy, gdy nagle z terminarza wyskakuje szereg jeszcze pilniejszych, jeszcze ważniejszych spraw. No i jak zwykle okna czekają na umycie, a dywan na poodkurzanie. Co tu wybrać? W co ręce włożyć? Jeśli nie mamy ustalonych priorytetów, którym podporządkowujemy swoje działania, jest spora szansa, że zajmiemy się nie tym, co naprawdę dla nas istotne, lecz wszystkim innym.
Moje „wszystkoinne” przybrało dziś postać: ciasta (z zakalcem), ręcznie robionych kartek i poniższego wierszyka. Ale obiecuję wszem i wobec, że jutro solennie zabiorę się do pracy!
Prokrastynata*
Dzisiaj od rana wszystko zrobię
Niech no tylko spocznę sobie
Raport zaległy sporządzę
Zaraz jak kawkę przyrządzę
Kofeinę już w krwi czuję
Lecz swym tętnem się stresuję
Muszę uspokoić nerwy
Magnez łykam, robię przerwy
Gdym do pracy już gotowy
Pomysł wpada mi do głowy
Że dla lepszej wydajności
Zażyć muszę aktywności
Nagle w połowie przysiadu
Chęć dopada mnie obiadu
By nie tracić ni minutki
Posiłek szykuję szybciutki
Po jedzonku fajrant mały
By się kiszki nie skręcały
Czuję jednak, że niestety
Czas skorzystać z toalety
By nie przerwać rytmu pracy
Robię przegląd świeżej prasy
Artykułem poruszony
Dzwonię rychło do swej żony
Po godzinie się rozłączam
Na tryb pracy znów przełączam
Siadam przed biurkiem skupiony
Ponownie telefon od żony
Listę zakupów dyktuje
Gdy kończy mózg mi paruje
Zażywam więc chwili spokoju
Słuchając muzyki oldbojów
Odpływając we wspomnienia
Ocieram łzę rozrzewnienia
Wchodzę na Naszą Klasę
Natrafiam na Janka Kolasę
Przez następne pół godziny
Przeglądam zdjęcia rodziny
Nim spostrzegam jest już piąta
Dopiero była dziewiąta?!
Jakże ten czas szybko pruje
Gdy człek dzień cały haruje…
Raport wciąż czeka sobie
Na pewno go jutro zrobię!
*Prokrastynacja – [z łac. procrastinatio – odroczenie, zwłoka] – oznacza odkładanie czegoś na później, zwlekanie pomimo świadomości negatywnych konsekwencji
www.ewakruchowska.pl, FB: Do siebie, FB: WenDoPodhale
Skomentuj