Ocalić od zapomnienia
Znałam osobę, która codziennie zapisywała przebieg swojego dnia, z obawy przed nieuchronnym wymazywaniem wspomnień przez zawodność pamięci i upływ czasu. Notowała gdzie była, kogo spotkała, jakie doświadczenia były jej udziałem. W ten sposób – tłumaczyła – ocalę swoje dni od zapomnienia. Co zyskiwała w ten sposób? Być może świadomość, że choć każda z opisywanych chwil wpisująca się nieuchronnie w pewien ciąg miesięcy, a nawet lat, niosła w sobie konkretne doświadczenia, emocje i refleksje – była ważna. Nie przepadła. Czy kiedy sięgamy pamięcią w naszą przeszłość możemy pochwalić się tą samą pewnością? Czy widzimy poszczególne cegiełki doświadczeń, czy raczej ciągły mur jednakowych chwil, tylko drobnymi, wyróżniającymi się elementami.
Gdzie byłam? Dokąd zmierzam?
Dziennik może służyć też do innych celów. Możemy traktować je jak medium ułatwiające refleksję. Pomaga odkryć prawidłowości, matryce postępowania i nawykowe reakcje. Już samo opisanie doświadczenia dystansuje nas do niego poszerzając w ten sposób naszą perspektywę. Powrót do zapisków po dniu, tygodniu, czy nawet roku może ten horyzont poszerzyć jeszcze bardziej. Możemy lepiej zrozumieć np. nasz sposób budowania relacji, osiągania celów. To, co w codziennej bieganinie może przypominać ciąg przypadkowych splotów okoliczności okaże się kobiercem z określonym motywem, wzorem. Który możemy chcieć – lub nie – kontynuować w podobny sposób.
Kim jestem? Kim chcę być?
Dziennik możemy też wykorzystać jako konkretne narzędzie zmiany. Stosowany w tym celu bywa w terapii behawioralno-poznawczej, w postaci zapisu myśli automatycznych, terapii schematu – do zapisu aktywizujących się schematów, jak też w pozostałych terapiach trzeciej fali (m.in. terapia ACT – Akceptacji i Zaangażowania). Możemy, choć nie musimy stosować go w ściśle określony sposób. Czasem już samo nastawienie, obserwacja i codzienna świadomość nastawiona na uważność w obszarze życia, który chcemy zmienić może wybić nas z kolein utartych sposobów reakcji czy działań.
Exegi monumentum
Niektórzy traktują dziennik jak szkic własnej autobiografii, mając w głowie potencjalnych odbiorców. Plusem takiego podejścia może być dbałość o styl, jasność wypowiedzi, czy nietypowe ujęcie codzienności. Jasno określony cel pisania może też pomóc nam utrzymać motywację prowadzenia codziennych zapisków. Minusem jest nieuchronny filtr autoprezentacji, który chcąc nie chcąc, nałożymy na taką formę wypowiedzi. Czy będzie przez to mniej prawdziwy? A może przeciwnie – zyska nowy rodzaj prawdziwości ten, który zechcemy mu nadać? Zastanawiam się, co mogłoby się stać gdybyśmy na swoje życie popatrzyli przez jakiś czas w konwencji filmu akcji, romansu czy produkcji s-f? Może taka zabawa z konwencją zmieniłaby nie tylko formę zapisu, ale i naszą codzienność? Kto wie?
Czy prowadzicie dzienniki? A może kiedyś tak było, a teraz od tego odeszliście? A może chcecie do tego wrócić? Zapraszam do podzielenia się swoimi doświadczeniami.
Skomentuj