Nierzadko planujemy je jeszcze zimą, fundusze na nie zbieramy czasem miesiącami, nic więc dziwnego, że chcemy bawić się najlepiej na świecie, niczego nie przegapić i niczego sobie nie odmawiać. No i jeszcze all inclusive – gdyby dało się zliczyć, ile diet i planów treningowych zginęło gdzieś z winy all inclusive…
Jest jednak sposób, aby nie zaprzepaścić wszystkiego, nawet jeśli podczas urlopu całkowicie rezygnujemy z naszej standardowej aktywności fizycznej. Choć z drugiej strony odwiedzenie zagranicznej, niekoniecznie hotelowej siłowni, zwiedzanie okolicy na rowerze, jogging brzegiem plaży lub joga przy wschodzie lub zachodzie słońca mogą być równie pięknymi i ciekawymi wspomnieniami. Jest to jednak ten czas w roku, kiedy, umówmy się, każdy robi tylko to, na co ma ochotę.
Aby nie wracać do domu z ciepłych krajów lub żegnając góry i mazury w nastroju „znów szara rzeczywistość”, warto zaplanować powrót ze szczegółami jeszcze przed wyjazdem i schować go głęboko na dno walizki. Specjaliści na całym świecie radzą, aby nie wracać do domu w niedzielę, jeśli w poniedziałek już czekają nas pracownicze obowiązki. Po pierwsze – nigdy nie wiadomo, co wydarzy się w drodze powrotnej, po drugie – człowiek potrzebuje czasu na ponowne przyzwyczajenie się, szczególnie jeśli odbył daleką, zagraniczną podróż. Powrót z zupełnie innego świata jest trudny i nie ma co tego ukrywać. Nie mówiąc już o rozpakowywaniu się, praniu, zakupach i odwiedzeniu rodziny.
Po co jednak plan powrotu „na ziemię” tworzyć przed wyjazdem? Właśnie po to, żeby ułatwić sobie wykonywanie czynności, które wymagają regularności. Skoro potrafiliśmy się trzymać planu treningowego i diety przed wakacjami, to i po się uda. Wracając do domu należy wyjąć z dna walizki to, co zaplanowaliśmy, wprowadzić ewentualne poprawki i psychicznie nastawić się na nadchodzące dni. Kiedy plan jest już zapisany, będzie realizował się sam. Nie będziemy tracić czasu i energii na wymyślanie tego, co trzeba zrobić oraz jak się za to zabrać. Po to tworzymy go przed wyjazdem, żeby jeszcze będąc w „wirze obowiązków” spisać to, co ważne.
Z początku można czuć się trochę nieswojo – plan należy realizować skrupulatnie, krok po kroku – to jedna z najprostszych metod, aby ciało i umysł przypomniały sobie, że taki program realizujemy zawsze. Nie bądźmy jednak dla siebie zbyt surowi i zacznijmy rzetelnie, ale spokojnie, pomału wprowadzając kolejne elementy. W połowie tygodnia po powrocie wakacje zamienią się w piękne wspomnienia, a nie tęskne myśli.
Istotną sprawą jest motywacja – na wakacje jedziemy odpocząć, naładować „baterie”. Wspomnienia i przeżycia mają nam dać motywacje, więc nie traćmy jej po powrocie. Jeśli zostały nam jakieś wolne, wakacyjne fundusze, zróbmy sobie przyjemność, jak na przykład nowy strój do pracy, czy na trening, A może udało się coś kupić zagranicą? Chodzi o to, żeby pamiętać o sobie. Co najważniejsze – darujmy sobie wyrzuty sumienia! Poczucie winy jest kompletnie nie na miejscu, w końcu mamy wolność wyboru. Jeśli więc jesteście jeszcze przed wyjazdem, a wiecie, że cierpicie na „ciężkie powroty”, zaplanujcie go w każdym calu, a będzie łatwiej. Ci, którzy już wrócili, niech fotki z podróży ustawią na tapecie komputera lub telefonu i przypomną sobie, dla motywacji, jak było pięknie i jak cudownie jest być teraz w domu mając na koncie te przeżycia.
Skomentuj