Kilka dni temu postanowiłam je zatemperować – wtedy trafiłam na różową kredkę. Była mocno zużyta i zdecydowanie krótsza od innych. Kiedy trzymałam ją w ręku pomyślałam o wszystkich dziewczynkach, które przez lata istnienia Punktu Konsultacyjnego wybierały ją właśnie, by narysować coś – w swoim zwykle ulubionym kolorze. Co to było? Może serca? A może szczęśliwa rodzina? Tęcza? Różowy słoń? O czym myślały pracowicie kolorując swój obrazek? Gdzie są teraz? Jak układa się ich życie? Czy zyskało nowy bieg? A może nadal radosne kolory istnieją w nim tylko na kartce papieru..?
Przemoc w rodzinie często ma charakter dziedziczny. Oczywiście nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Prawdopodobnie żaden naukowiec nie znajdzie genu odpowiedzialnego za to, że córki kobiet, które doznawały przemocy – same zakładają podobne związki. Skoro nie geny, to co na to wpływa? Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak często pokolenie po pokoleniu odtwarza się ten sam ponury scenariusz cierpienia?
Dziewczynki wyrastające w domu, w którym panuje przemoc latami patrzą na psychiczne, fizyczne, seksualne, lub/i ekonomiczne zniewolenie swojej mamy. Jednocześnie, nawet jeśli nie są dotknięte przemocą bezpośrednio – równie mocno jej doświadczają. Strach, złość, nadmierna troska o mamę, rodzeństwo, przedwczesna dorosłość – to typowe zjawiska towarzyszące ich dzieciństwu.
I nagle w tym ponurym krajobrazie zapala się światełko – ni stąd niż owąd pojawia się wyczekany ON. On jest w stanie zrozumieć, pocieszyć, wysłuchać, a przede wszystkim wyzwolić z ciemnej wieży przemocy rodzinnej. Zwykle sam ma za sobą trudne dzieciństwo: rodziców niestroniących od alkoholu, zaniedbanie, przemoc. Dlatego rozumie i nie ocenia. Dlatego między nim, a przykładową Dziewczynką z opowieści o różowej kredce – buduje się nić zrozumienia, sympatii, a nawet miłości. Nic więc dziwnego, że gdy sytuacja w domu Dziewczynki staje się nie do zniesienia postawia uciec ze swoim wybrankiem. Wreszcie ma z kim, nie ważne już dokąd.
Początkowo jest wspaniale. On w prawdzie trochę pije, ale dużo mniej od ojca Dziewczynki. Czasem nagle wybuchnie zazdrością, jak na przykład wtedy gdy Dziewczyna zatańczyła na urodzinach z jego kolegą. Ale to przecież nic takiego. To przecież tylko niezbity dowód na to, że kocha, że mu zależy. Zatem Dziewczynka tylko uśmiechnie się i nazwie go niemądrym głuptasem.
Po jakimś czasie pojawia się dziecko. Czasem dwoje. On bardzo się stara, pracuje, wyjeżdża za granicę. Nic więc dziwnego, że po pracy musi się zrelaksować, wypić coś, wyjść do kolegów… Kiedy któregoś wieczoru Ona uśmiecha się do jednego z nich, nazywa ją kurwą i uderza w twarz. Wtedy długo płacze, ale tłumaczy sobie, że to tylko dlatego, że za dużo wypił. Przecież nie jest taki na co dzień. On następnego dnia przynosi kwiaty, przeprasza, obiecuje nigdy więcej się nie powtórzy, a Ona szczerze mu wierzy. Wierzy za każdym razem.
Przy kolejnym bukiecie, kolejnej obietnicy poprawy pojawia się nagle wspomnienie kwiatów, jakie dawno temu mama ze smutkiem stawiała w rodzinnym wazonie. Tym samym, który tato stłukł podczas kolejnej awantury. Ona jednak szybko odgania od siebie te myśli. Obmywa twarz wodą, starannie poprawia makijaż. Przecież wystarczy tylko bardziej się starać. Więc się stara. Rezygnuje z wyjść i spotkań ze znajomymi – On ma rację, w końcu nie jest już Dziewczynką, a żoną i matką. Najlepiej jeśli skupi się w całości na nim, tak jak Ona głodnym miłości, akceptacji, tak jak ona pokaleczonym przez los. Tak dobrze go rozumie. Trudne dzieciństwo, alkohol, przemoc – musi mu to wynagrodzić, by zapomniał, by demony przeszłości nie były w stanie ponownie go opętać.
Stara się, stara się bardzo. Gotuje obiady, opiekuje się dziećmi, sprząta. Zapomina o kolegach i koleżankach, rodzinie, prawie nie wychodzi z domu. Schodzi mu z drogi gdy jest zmęczony, zły, smutny, gdy się do niej nie odzywa. On wydaje się zadowolony. Ale to trwa coraz krócej. Wydziela jej pieniądze – ma rację – w końcu Ona nie zarabia – rzuciła pracę lata temu, by zająć się nim, dziećmi i domem.
Od dawana nie pojawiają się już bukiety. Za to na twarzy i ciele raz po raz zakwitają świeże sińce..
Któregoś dnia Ona bierze córki za rękę i idzie do Punktu Konsultacyjnego ds. Przemocy by porozmawiać z psychologiem. W tym czasie jej małe Dziewczynki siadają przy stole i zaczynają rysować. Na szczęście jest – jest ta najładniejsza ze wszystkich – różowa kredka…
Skomentuj