Większości z nas słodziki kojarzą się z niezdrowym aspartamem najczęściej w formie malutkich tabletek o dziwnym, chemicznym posmaku. To prawda, aspartam, acesulfam K, sukraloza i wiele innych „chemicznie” brzmiących substancji to szkodliwe zamienniki cukru, które są dodawane przed producentów do przeróżnych produktów, by stworzyć ich fit wersję. Na półkach sklepowych możemy znaleźć sporo produktów z napisem „light”, „fit” czy „zero”. Niestety większość z nich w składzie zawiera niezdrowy słodzik. Sprawdzajcie więc składy i nie sugerujcie się kolorowym i zachęcającym napisem na przodzie opakowania! 🙂
Czy to znaczy, że jeśli chcemy przejść na zdrowy tryb życia, pozostaje nam całkowicie zrezygnować ze słodyczy? Cukier, a tym bardziej słodziki są szkodliwe dla naszego organizmu. Ten pierwszy zawiera dodatkowo sporo kalorii. Na szczęście z pomocą przychodzą nam zdrowe słodziki, które w smaku do złudzenia przypominają cukier! Niektóre z nich nawet nie zawierają kalorii! 🙂 Moim ulubieńcem już od kilku lat jest bez wątpienia erytrytol, którego używam praktycznie codziennie do owsianki, smoothie, omletów, czy wypieków.
Erytrytol
Erytrytol nie bez przyczyny nazywany jest najzdrowszym cukrem świata. Erytrytol należy do polioli – alkoholi cukrowych. Naturalnie występuje w melonach, gruszkach i winogronach, a pozyskiwany jest w procesie naturalnej fermentacji. Idealnie zastępuje słodki smak. Idealnie nadaje się do słodzenia herbaty, do ciast (nawet drożdżowych!) i deserów. Ma prawie zerowy indeks glikemiczny czyli jego spożycie nie spowoduje wzrostu poziomu cukru we krwi. Osoby cierpiące na cukrzycę mogą więc spokojnie go spożywać. Ogromną zaletą jest również to, że nie ma kalorii.
W porównaniu do wszystkich niezdrowych słodzików, o których pisałam wyżej, erytrytol nie podrażnia jelit, nie powoduje próchnicy nazębnej, nie uzależnia. Co ciekawe, erytrytol wykazuje działania antyoksydacyjne czyli prościej mówiąc, spowalnia procesy starzenia i przeciwdziała rozwojowi chorób cywilizacyjnych.
Erytrytol wygląda jak klasyczny biały cukier. Różnica jest taka, że jest troszkę mniej słodki (ok. 80% białego cukru) – wystarczy po prostu dodać go więcej, a nasz deser będzie smakować zupełnie tak, jakbyśmy posłodzili go cukrem.
Erytrytol dostaniecie w marketach na dziale ze zdrową żywnością, w małych sklepikach ze zdrową żywnością i oczywiście przez internet. Jego jedyna wada to cena, jest dosyć drogi. Kosztuje około 15-20 zł za 500 g.
Ksylitol
Ksylitol to inaczej cukier brzozowy (nie mylić z trzcinowym! :)). Jego główną zaletą jest to, że bardzo wolno podnosi poziom cukru we krwi czyli ma niski indeks glikemiczny. Podobnie jak poprzednik ksylitol jest alkoholem cukrowym w smaku i wyglądzie przypominającym biały cukier. Kaloryczność ksylitolu jest o 40% mniejsza niż zwykłego cukru. W tym aspekcie wypada troszkę gorzej niż erytrol, który ma 0 kalorii.
Warto wspomnieć, że ksylitol działa bakteriobójczo. Pomaga w walce z zapaleniem dziąseł i próchnicą czyli jest to zupełna odwrotność białego cukru. Spożywanie ksylitolu powoduje, że nasz organizm lepiej przyswaja wapń więc jest polecany osobom zagrożonym osteoporozą. Ksylitol w przeciwieństwie do białego cukru nie przyczynia się do rozwoju grzybów i drożdżaków.
Wadą ksylitolu jest konieczność jego ograniczania. W ciągu dnia nie powinno się spożyć więcej niż 15 g (3 łyżeczek) ksylitolu, ponieważ u niektórych osób może wywołać delikatne podrażnienie układu pokarmowego (lekki efekt przeczyszczający czy niestrawność). W przypadku erytrytolu nie ma żadnych ograniczeń, możemy go używać do woli).
Cena ksylitolu to również ok. 15-20 zł za 500g. Jest bardziej dostępny niż erytryrol, w każdym większym markecie powinniście dostać ten produkt.
Stewia
Kilka lat temu, gdy nie znałam jeszcze erytrytolu, stewia była moim ulubionym słodzikiem. Stewia określana jest mianem najsłodszej rośliny świata. W sklepach dostaniecie ją w różnych wersjach, w postaci białego proszku, płynu, tabletek i ususzonych listków.
W przeciwieństwie do poprzedników, stewia jest około 35 razy bardziej słodsza od cukru białego. Jest zatem bardzo wydajna. Jedna łyżeczka stewii słodzi jak szklanka cukru! Stewia jest całkowicie bezpieczna dla naszego zdrowia. Nie podnosi cukru we krwi, nie powoduje odkładania się tkanki tłuszczowej (nie zawiera kalorii) ani próchnicy nazębnej. Udowodniono, że stewia redukuje nadciśnienie tętnicze oraz działa antybakteryjnie i przeciwgrzybicznie. Podobnie jak poprzednicy, stewia nadaje się również do pieczenia w wysoki temperaturach. Pamiętajmy, że wszystkie niezdrowe słodziki pod wpływem wysoki temperatur zmieniają smak na gorzki.
Tak jak już wspominałam, erytrol i ksylitol smakują zupełnie jak cukier. Niestety o stewii nie mogę napisać tego samego, ponieważ wypieki i desery słodzone stewią posiadają minimalnie ziołowy posmak. Mnie to zupełnie nie przeszkadzało, przy odpowiednich proporcjach posmak ten był prawie niewyczuwalny.
Cena stewii zależy od jej formy (proszek, płyn, liście), jednak jest zbliżona do ceny erytrolu o ksylitolu. Jest również dość łatwo dostępna.
Miód
Kolejnym zdrowym słodzikiem, już o nieco innym charakterze, jest miód pszczeli. Mimo, że jego kaloryczność jest zbliżona do kaloryczności cukru (cukier: ok. 400 kcal w 100g, miód: ok. 320 kcal w 100g), jest bez wątpienia dużo zdrowszy.
Miód ma właściwości antyoksydacyjne, bakteriobójcze i wzmacnia odporność. Pamiętajmy jednak, że wszystkie te właściwości ulegają zniszczeniu w temperaturze powyżej 60 stopni C. Dla przykładu: łyżeczka miodu dodana do herbaty zamieni się w glukozę i fruktozę czyli zwykły cukier. Miód idealnie się sprawdzi do musli na zimno, koktajli, puddingów, kanapek czy letnich napojów, np. mrożonej herbaty.
Moje ulubione miody to wielokwiatowy, gryczany i spadziowy. Każdy ma nieco inne właściwości. Pamiętajmy, że w supermarketach często dostępne są mieszanki miodów lub miody sztuczne, dlatego najlepiej jest zakupić miód u pszczelarza. Warto też wspomnieć, że prawdziwy miód krystalizuje się, a dnie słoika pozostaje gęstsza warstwa.
Dzięki zdrowym słodzikom osoby będące na diecie oraz diabetycy mogą bez wyrzutów sumienia pić słodką herbatę czy delektować się ciastem. Ja już mam swojego faworyta – erytrytol. Mam nadzieję, że i Wy zdecydujecie się na któryś z powyższych słodzików. A może już jakiegoś używacie? 🙂
Do następnego posta!
Skomentuj