Rozkwitło nam lato! Czas na opalanie, wylegiwanie się na słońcu, dalekie podróże, prace w ogrodzie. Wszędzie tam towarzyszy nam słońce, a od słońca lubimy się chronić. Warto pamiętać, że to właśnie nasza najbliższa gwiazda jest najważniejszym źródłem witaminy D. Inną drogą, niż przez skórę, możemy ją sobie dostarczyć do organizmu tylko za pomocą suplementów diety, czyli syntetycznie. To, ile witaminy przeniknie do naszego organizmu podczas ekspozycji na słońce, zależy od klimatu, zachmurzenia i wielu innych czynników. Polska jest tak położona geograficznie, że na odpowiednie dawki witaminy D możemy liczyć tylko wiosną i latem. Dokładne godziny wahają się w zależności od źródła, ale zazwyczaj ma to miejsce od około godziny 10:00 – 11:00 do 14:00 – 15:00. Wtedy wystarczy dosłowne wystawić się do słońca na kwadrans do dwudziestu minut, nie stosować żadnych filtrów, odsłonić minimum 20% powierzchni ciała.
Wiemy jednak, że czas spędzony na słońcu latem, na wakacjach, nad morzem czy zwiedzając nowe miejsca, znacznie się wydłuża. W tym przypadku chcemy zabezpieczyć się przed nadmiarem słońca, aby uniknąć poparzenia. Kupujemy gotowe kremy z filtrem różnych kolorowych marek i smarujemy się nimi nawet kilka razy dziennie. Czy przyszło Wam kiedyś do głowy, żeby przeczytać, co składa się na te białe emulsje i olejki? Czy przypadkiem nie znajdują się tam składniki, o których istnieniu nie mielicie pojęcia lub co gorsza, nie potraficie wymówić ich nazw?
Jedna z mądrości Ajurwedy, starożytnej nauki o życiu, z której czerpał sam Hipokrates, mówi: „Smaruj się tylko tym, co da się zjeść”. Gdyby się nad tym zastanowić, to nasza skóra faktycznie „zjada” to, czym ją posmarujemy. Aby uniknąć chemii i toksyn, którymi nierzadko faszerowane są drogeryjne kosmetyki, można samemu, w domowych warunkach przygotować taki krem. Jego działanie jest sprawdzone, a składniki, z których jest zrobiony, zawierają naturalne filtry UV.
Do przygotowania kremu potrzeba:
Bazy:
olej kokosowy,
oliwa z oliwek,
masło shea,
naturalne olejki z filtrem,
oraz tlenku cynku.
Opcjonalnie:
wosk pszczeli,
olej z migdałów, o
lej z orzechów makadamia,
olej sezamowy,
olejki zapachowe (nie cytrusy),
witamina E.
Proporcje dla olejów, masła i wosku: pół szklanki. Dla tlenku: trzy łyżki. Naturalne olejki, w zależności od potrzebnego filtra, od jednej do kilku łyżek. Najwyższym filtrem UV cechuje się olejek z pestek malin (od około 30 – 50 SPF), olejek z dzikiej marchwi (około 40 SPF – SPF to wskaźnik ochrony przeciwsłonecznej), olej z kiełków pszenicy (20 SPF). Olej z marchwi dodatkowo wpływa zbawiennie na skórę i łagodzi podrażnienia i poparzenia. Olej z pestek malin działa przeciwzmarszczkowo. Olej kokosowy to SPF wartości około 4, masło shea – 3-6, migdały – 5, makadamia – 6, oliwa – 8 i jest przeciwutleniaczem. Wosk pszczeli ma właściwości lecznicze: radzi sobie z drobnymi ranami, jest przeciwzapalny.
Wszystkie składniki, oprócz tlenku, należy najpierw ze sobą wymieszać i rozpuścić w kąpieli wodnej. Oleje muszą zagrzać się na tyle, aby rozpuściły wosk (który jest nierozpuszczalny w wodzie). Gdy już wszystkie składniki połączyły się, dodajemy tlenek, tylko ostrożnie, nie należy go wdychać. Tlenek m
a niesamowite właściwości matujące. Dzięki niemu krem będzie miał konsystencję kremu, a nie oleju. Preparaty oparte na tlenku cynku polecane są osobom o skórze wrażliwej a także trądzikowej (pasta cynkowa!). Tlenek cynku blokuje także promieniowanie UV. Podczas produkcji domowego kremu, należy upewnić się, że tlenek całkowicie połączył się z olejami – w tym celu trzeba długo mieszać. Krem przelać do słoja. Stężeje, gdy ostygnie. Chronić od światła. Można stosować przez kilka tygodni.
Naturalny, domowy krem z filtrem należy rozsmarować na skórze około godziny, trzydziestu minut przed planowaną ekspozycją. Nie jest to krem wodoodporny, ale całkiem nieźle radzi sobie w kąpieli. Na skórze wciąż jest wyczuwalny po wyjściu z wody. Pamiętajmy, że oparty jest na olejach, więc nie wchłonie się całkowicie jak drogeryjne balsamy. Nie jest natomiast tak tłusty, jak oliwka, spokojnie po nakremowaniu można się ubrać i w niczym nie przeszkadza, nie zostawia tłustych plam, ale jeśli tlenek cynku nie został porządnie połączony z ciepłą jeszcze mieszanką, może pozostawiać białe plamy, które na szczęście łatwo schodzą w kontakcie z wodą. Warto stosować swój wyrób nawet, gdy nie ma w planach słońca, skóra po tym kremie jest cudownie miękka, nawilżona, elastyczna, łatwiej goją się drobne otarcia, a nawet spotkania z kotem.
Witam, czy olej kokosowy i shea nie zapchaja cery?